i nie pytajcie mnie o Aniołka….rajd Stolemy 2009

niech mi nikt nie mówi, że pisanie relacji z imprezy na której tyle się działo jest łatwe. w przeciągu minionych dwóch tygodni próbowałam już to zrobić kilkakrotnie…dziś w perspektywie relatywnie wolnego weekendu i spotkania z częścią rajdowej ekipy postanowiłam siedzieć przed kompturem do skutku, aż napiszę:))).
ekipa rajdowa

w piątkowy poranek dwa tygodnie temu zbierając się do wyjścia stwierdziłam rzecz fascynującą – każdy zegar w moim domu wskazywał inną godzinę co zaowocowało lekkim spóźnieniem. pognałam na umówione miejsce i zgarniając na trasie znajomą wesoła ekipa ruszyła na Lębork. na miejsce startu dotarliśmy bez problemów, bo czym zaczęło być wesoło. stwierdzono brak jednego portfela, który był sobie radośnie leżał w pewnej kuchni na stole…poleżał tak do niedzieli:)). skorzystano z bankomatu, bo w kurtce karta została… organizatorzy dzielnie próbowali ogarnąć powiększający się z minuty na minutę tłumek rozdzielając nas na grupy. mniej więcej się udało…mniej bo młodsza młodzież bezustannie wydawała z siebie gromkie i radosne okrzyki o treści nie do końca zrozumiałej. starsza młodzież była niczym cisza przed burzą, ciemna, mroczna i dymem papierosowym przesłonięta. część oficjalna na całe szczęście była krótka i mogliśmy ruszyć na trasy.

po załadowaniu się do busa ruszyliśmy w kierunku na latarnię morską w Czołpinie z której rozciągał się fantastyczny widok na okolicę na której poznawanie właśnie ruszaliśmy. prowadzący trasę ciekawie opowiadał o lokalnych ciekawostkach, próbowaliśmy coś z tego zapamiętać mając na uwadze zapowiadane konkursy. aczkolwiek dużo bardziej zajmował nas urok mijanych po drodze wydm. to była wiosna w pełnej krasie. słońce cały czas bez odrobiny deszczy, nie wspominając o towarze deficytowym śniegiem zwanym:))
z latarnii przez częściowo zarośniętą wydmę Czołpińską wyszliśmy na plażę…wyobraźcie sobie 14km spacer kompletnie pustą plażą nad otwartym morzem, to zupełnie coś innego niż spacer z Jelitkowa do Sopotu w mniejszym lub większym tłumie:)).
tyyyyyle piasku i plaży tylko i wyłacznie dla nas, na horyzoncie widać wyłącznie znajome twarze ludzi z trasy. zauroczyły nas tam niesamowite formy jakie tworzyły drobne kamyki na piasku. wprowadzeni przez szumiące fale w hipnotyczny trans szliśmy przemierzając kolejne km i ciesząc oczy mijanymi widokami. trzeba przyznać, że koniec tego odcinka powitaliśmy z pewną ulgą.

kolejną atrakcją była wydma Łącka systematycznie rozdeptywana przez turystów, największą frajdę sprawiło zejście, a właściwie ześlizgiwanie się po stromym zboczu wydmy. piasku pozbywaliśmy się przez resztę rajdu. przerwę prowadzący zarządził w wyjątkowo malowniczym miejscu na skraju umierającego lasu – jeśli pamiętacie scenę z Władcy Pierścieni gdy Frodo i Sam idą przez bagna z Gollumem do Mordoru…to tak mniej więcej wygląda to miejsce.   wyrzutnie rakiet V2 obejrzelismy przez bramę i poszliśmy podziwiać zamarźnięte jezioro Łebsko.

wieczór i część nocy dnia pierwszego spędziliśmy krążąc po Łebie w poszukiwaniu punktów w nocnej grze na orientację, poszło nam nieźle, ale proszę zwróćcie tu uwagę na tytuł relacji…jest podsumowaniem nocnej eskapady.
mniej aktywna turystycznie część grupy, którą stanowiła brać studencka integrowała się w tym czasie nader intensywnie w związku z czym następnego ranka powitały nas zielonkawe na twarzy widma. nie doszli do siebie przez resztę rajdu.

dzień drugi to malownicza trasa leśna wokół jeziora Sarbskiego i mierzeii Sarbskiej. dzielnie wędrowaliśmy przystając w co ciekawszych miejscach do zrobienia zdjęć. do ekipy dołączyła Basta, psica, którą wszyscy radośnie porozpieszczali ku jej entuzjazmowi i lekkiej rezygnacji właścicieli. na szlaku znaleziono rękawiczek sztuk 1 oraz spotkano twardzieli z trasy na orientację – sztuk kilka.część ekipy zajęła się wypełnianiem testu krajoznawczego, gdzie część pytań stała w lekkiej sprzeczoności ze świeżo zdobytą na trasie wiedzą. nocna impreza była nie mniej gromka niż poprzedniej nocy.

dzień trzeci i ostatni to krótki spacer po okolicznych łąkach, wywiało nas solidnie i trzeba było wracać na oficjalne zakończenie, które nie dla wszystkich było zrozumiałe, gdyż ktoś z władz przemiawiał w języku kaszubskim. rozdano nagrody i ku naszej radości zgarnęliśmy I miejsce w dwóch konkursach:)))
wygraliśmy
dzięki wszystkim i do zobaczenia za rok!!!
ranking