przy muzyce notkę piszę…

wszędzie i zawsze muzyka starannie dobierana do nastroju i chwili,
listy bywają wypełnione cytatami z piosenek ( jedyne co mam to złudzenie,że mogę mieć zaliczenie -piosenka studentów z gdańskiej politechniki ),

bez niej mój świat nie byłby moim światem tylko jakimś przypadkowym miejscem na drodze z wczoraj do dziś i jutro, nie umiem sobie tego wyobrazić i nawet nie będę próbowała. ( please send me someone to love george michael )

płyty niespodzianki od znajomych wypełnione ich muzyką to pełne radości podróże do innych światów – średniowieczna Francja miesza się z Japonią i muzyką filmową,

tylko nerwowe drgawki budzi kate ryan i inne gwiazdki made in france nadmiermie eksploatowane w radiowęźle „realnego” świata – pół roku słuchania non stop jednej i tej samej płyty to lekka przesada!będę brutalna jak ktoś mi każe tego słuchać prywatnie!bardzo brutalna!

kylie minogue śpiewa
i can’t get you out of my head…

prawie wakacje…

dwa dni wyrwane z codzienności,
słońce,jezioro,namioty i relaks…
leniwe nic nie robienie i radosne ignorowanie prób wyciągnięcia na grzyby
(nie byłby to najlepszy pomysł biorąc pod uwagę moją mierną znajomość tematu…najbardziej lubię muchomorki,bo takie ładne i czerwone…),
chlapanie się w jeiorze i obserwowanie stad narybku kręcących się wokół nóg
(zastanawiał zupełny brak instynktu samozachwawczego u tych maluchów),
próby upilnowania młodszego pokolenia,które o dziwo się słuchało,ale jednocześnie ganiało za mną z miską wody!!!cóż za nietakt!!a tak się starałam,
picie mleka prosto od krowy – nie ma to jak odgrywanie roli mieszczucha:))),
wieczorne ognisko i gra w słówka – byłam bezwględnie najlepsza w wymienianiu nazw alkoholi
( nawet nie wiedziałam,że tyle znam…hmmm,ciekawe skąd…)

to tylko dwa dni,a tyle radości
dwa dni wpatrywania się i cieszenia oczu pełnym zieleni i słońca krajobrazem,zachodem słońca w kolorze lila róż z nutką żółci,
była i burza,a nawet kilka…

tak to były prawie wakacje.

detect ambush!!! nowe zastosowanie czaru.

bierzesz dwie kostki służące zazwyczaj do gry podczas sesji rpg

rzucasz przykładowo na zieloną – bingo czar wyszedł

potem zekasz na mistrza gry i czekasz na efekt/werdykt/wyrok…

i wiesz,
wiesz co za bestia czycha za rogiem
wiesz,którą stroną ścieżki poprowadzić drużynę…
wiesz całe mnóstwo rzeczy,gdy umiesz zapytać…

czasem rzut źle wyjdzie i wtedy robi się przykro,

i co wtedy?
ano nic w grze są różne kruczki,które są pomocne w wyplątaniu się z kłopotów.

a jakby tak rzucić detect ambush,gdy poznaje się kogoś nowego?gdyby tak zrzucić odpowiedzialność na kostki i kiepski rzut?gdyby można było wiedzieć…jak to będzie?

kuszące,bardzo kuszące…

kwestie medyczne;)))

z cyklu znalezione w prasie

Nowy lek dla matki i córki

Już niedługo w aptekach i zielarniach pojawi się naturalny lek o nazwie Femal.Łagodzi on większość objawów zarówno menopauzy, jak i napięcia przed miesiączkowego.Zawiera specjalnie spreparowane pyłki traw.Uwaga!Ma bardzo pożądane działanie uboczne: zwiększa ochotę na seks i przypływ energii życiowej.

no cóż…hmmm…panowie chyba nie będą narzekać…

bezradność

boli najbardziej,
gdy pomóc nie możesz…

niewiara,ból,szok,
dlaczego
za co

to niemożliwe!!!
krzyczy coś w środku…

a jednak…
fakty nie kłamią!!!

i to jakie fakty – podbite oczy,
posiniaczone ręce i nogi…
plus łzy,płynące bez końca,
ten rozpaczliwy szloch…

i najgorsze jest,że nie mogę pomóc
nie mogę,no nie mogę!!!!

zabroniono mi pomagać
zabroniono

takie tam dyrdymały…

dowiedziałam się wczoraj,że jestem bardzo niekoleżeńska, a wszystko przez to,że wybierając się do kina nie wykonałam telefonu do byłego faceta mojej koleżanki…pan ten w dość nieprzyjemny sposób zgłosił swoje pretensje wręcz insynuując mi jakieś ukryte intencje typu Ty mnie chyba nie lubisz lub nie życzycie sobie mojego towarzystwa!!!

nigdy nie sądziłam,że usłyszę coś takiego tym bardziej,że wybierając się do kina nie muszę przecież informować o tym wszystkich znajomych.

a szczerze i jest to co chciałam powiedzieć w temacie od dawna to co mnie do cholery obchodzi,że ktoś ma doła?!nigdzie nie jest napisane,że mam być obiektem do wyładowywania frustracji tego kogoś kto nie potrafi sobie poradzić z sytuacją i szuka winy w każdym,tylko nie w sobie,w ten sposób traci się znajomych,a nie zyskuje.

zwiad inaczej…(na motywach niezupełnie prawdziwych)

dziś spotkamy rangerkę,gdy mocno wkurzona pozbywa się kolejnych warstw błota ze swego ponętnego ciała…wkurzona,zła,zirytowana…kąpiel urozmaicają ponure rozmyślania o tym po co zgodziła się na udział w tych syzyfowych zmaganiach jakimi ostatnio stały się kolejne wyprawy drużyny…

poważnie rozpatruje rezygnację z udziału w tej imprezie i znalezienie sobie jakiegoś spokojnego kąta o ile ktoś nie opanuje chaosu panującego na kolejnych spotkaniach…

ale wracając do tematu…

zwiad okazał się być pierwszą częścią zadania zleconą nam przez naszego „ulubionego” czarnego smoka(niech wraca tam skąd przyszedł i uwolni nas od swojej obecności!!).
Podczas,gdy drużyna leczyła się po spotkaniu z Molochem na grobli przy świątyni magiczka wraz z rangerką ruszyły na pierwsze rozpoznanie terenu w kierunku wskazanym przez smoka.Pewnym problemem okazała się lokalizacja lini mocy co kosztowało magiczkę sporo pracy,ale wreszcie dotarłyśmy na skraj krainy nieumarłych.Punktem granicznym jest rzeka pełna topielców,którą w obydwu przypadkach przekraczano na znacznej wysokości,aby nie zawierać bliższej znajomości z jej nieumarłymi mieszkańcami…
Starając się zrealizować smocze zlecenie(odnaleźć fabryki produkujące nieumarłych?!)ruszyłyśmy brzegiem nadrzecznej ścieżki zastanawiając się jednocześnie co też za potwora spotkamy za rogiem…dzięki pomocy zwierząt udało się nam w porę umknąć z zasięgu spektry,która lubi strzelać wokół błyskawicami…ewakuacja pozwoliła nam na bliższe zapoznanie się z bagnem jakie stanowi podstawę mglistego krajobrazu tejże okolicy…

kolejną atrakcją do której wróciliśmy już w większym gronie była nadrzeczna przystań,a właściwie jej ruiny w których została stoczona heroiczna walka ze statkiem pełnym nieumarłych,który obudzony jakimś czarem wypadł na brzeg w zamiarach wybitnie nieprzyjaznych…wyobraźcie sobie ekipę walczącą za pomocą mieczy,łuków i czarów ze stakiem pełnym czaszek i walącym wiosłami na wszystkie strony,sir Andreus rąbał wiosła,Cho nieoczekiwanie wskoczył do środka tej balii pełnej trupów,każdy walczył na swój sposób – byle wygrać,byle przeżyć…Blitz została magicznie uśpiona ponieważ z racji młodego wieku nie wytrzymała nerwowo koszmaru z jakim przyszło się jej mierzyć i prawie nam uciekła w panice…po wygranej Therion jako smok unieszkodliwił kamienie mocy broniące wejścia do wioski…miły antrakt ciszy i złudnego spokoju nie trwał jednak długo,gdyż znienacka z mglistych oparów wypadł szarżujący jednorożec plus kilka ghostdogów wokół…ekipa w wielkim pośpiechu rzuciła się szukać bezpieczniejszych miejsc do walki…pierwszy impet szarżującego jeźdzca,którym okazał się być wampiryczny rycerz przyjął Therion-smok…
rozgorzała walka będąca połączeniem obrony z atakiem,ghostdogi okazały się mocno uciążliwymi przeciwnikami,ale do zabicia- dzięki bogu…jednorożec i jego jeździec stosowali całą masę wrednych sztuczek,które niemal kosztowały życie Andreusa i poważnie poraniły Cho i Vermutta,paskudne zwierzątko skończyło z odrąbanym łbem ( i dobrze),a celna strzała rangerki przeszyła szyję wampira i na jakiś czas usunęła go z rozgrywek w bij zabij!

mocno sponiewierana ekipa wróciła na krótki urlop do doliny.

healerzy w Elivan będą mieli sporo roboty

ciąg dalszy wkrótce…

wieczór z Cohenem? czemu nie?!

ciepły,zmysłowy głos i kołyszące rytmy otuliły kojącym parawanem

po raz kolejny czytam list od W i po raz kolejny komponuję swoją odpowiedź – znając siebie odpiszę w pracy, na kolanie pomiędzy kolejnymi klientami kupującymi okruchy szczęścia-biżuterię…

nietypowa chyba jestem,bo biżuteria jakoś nie stanowi dla mnie elementu niezbędnego do życia…podobnie jak ciuchy – moja garderoba jest hmm,dość ograniczona i jednostronnie ukierunkowana na wygodę…no dobra bieliznę Triumpha kocham i uwielbiam,ale to jedyny wyjątek w tejże kwestii…makijaż stanowi dla mnie czarną magię i szczerze mówiąc nie odróżniam pudru od różu:(((…

kiss my lips śpiewa Cohen

a jutro idę do fryzjera i ciekawe co z tego wyjdzie!!!