dziś spotkamy rangerkę,gdy mocno wkurzona pozbywa się kolejnych warstw błota ze swego ponętnego ciała…wkurzona,zła,zirytowana…kąpiel urozmaicają ponure rozmyślania o tym po co zgodziła się na udział w tych syzyfowych zmaganiach jakimi ostatnio stały się kolejne wyprawy drużyny…
poważnie rozpatruje rezygnację z udziału w tej imprezie i znalezienie sobie jakiegoś spokojnego kąta o ile ktoś nie opanuje chaosu panującego na kolejnych spotkaniach…
ale wracając do tematu…
zwiad okazał się być pierwszą częścią zadania zleconą nam przez naszego „ulubionego” czarnego smoka(niech wraca tam skąd przyszedł i uwolni nas od swojej obecności!!).
Podczas,gdy drużyna leczyła się po spotkaniu z Molochem na grobli przy świątyni magiczka wraz z rangerką ruszyły na pierwsze rozpoznanie terenu w kierunku wskazanym przez smoka.Pewnym problemem okazała się lokalizacja lini mocy co kosztowało magiczkę sporo pracy,ale wreszcie dotarłyśmy na skraj krainy nieumarłych.Punktem granicznym jest rzeka pełna topielców,którą w obydwu przypadkach przekraczano na znacznej wysokości,aby nie zawierać bliższej znajomości z jej nieumarłymi mieszkańcami…
Starając się zrealizować smocze zlecenie(odnaleźć fabryki produkujące nieumarłych?!)ruszyłyśmy brzegiem nadrzecznej ścieżki zastanawiając się jednocześnie co też za potwora spotkamy za rogiem…dzięki pomocy zwierząt udało się nam w porę umknąć z zasięgu spektry,która lubi strzelać wokół błyskawicami…ewakuacja pozwoliła nam na bliższe zapoznanie się z bagnem jakie stanowi podstawę mglistego krajobrazu tejże okolicy…
kolejną atrakcją do której wróciliśmy już w większym gronie była nadrzeczna przystań,a właściwie jej ruiny w których została stoczona heroiczna walka ze statkiem pełnym nieumarłych,który obudzony jakimś czarem wypadł na brzeg w zamiarach wybitnie nieprzyjaznych…wyobraźcie sobie ekipę walczącą za pomocą mieczy,łuków i czarów ze stakiem pełnym czaszek i walącym wiosłami na wszystkie strony,sir Andreus rąbał wiosła,Cho nieoczekiwanie wskoczył do środka tej balii pełnej trupów,każdy walczył na swój sposób – byle wygrać,byle przeżyć…Blitz została magicznie uśpiona ponieważ z racji młodego wieku nie wytrzymała nerwowo koszmaru z jakim przyszło się jej mierzyć i prawie nam uciekła w panice…po wygranej Therion jako smok unieszkodliwił kamienie mocy broniące wejścia do wioski…miły antrakt ciszy i złudnego spokoju nie trwał jednak długo,gdyż znienacka z mglistych oparów wypadł szarżujący jednorożec plus kilka ghostdogów wokół…ekipa w wielkim pośpiechu rzuciła się szukać bezpieczniejszych miejsc do walki…pierwszy impet szarżującego jeźdzca,którym okazał się być wampiryczny rycerz przyjął Therion-smok…
rozgorzała walka będąca połączeniem obrony z atakiem,ghostdogi okazały się mocno uciążliwymi przeciwnikami,ale do zabicia- dzięki bogu…jednorożec i jego jeździec stosowali całą masę wrednych sztuczek,które niemal kosztowały życie Andreusa i poważnie poraniły Cho i Vermutta,paskudne zwierzątko skończyło z odrąbanym łbem ( i dobrze),a celna strzała rangerki przeszyła szyję wampira i na jakiś czas usunęła go z rozgrywek w bij zabij!
mocno sponiewierana ekipa wróciła na krótki urlop do doliny.
healerzy w Elivan będą mieli sporo roboty
ciąg dalszy wkrótce…